Godzina 14.00 z minutami. Gorąco sięga zenitu. Poranny uliczny ferwor powoli zamiera, jakby pochłaniany przez tężejące w ukropie powietrze. Nie jest to czas, gdy ktokolwiek ma ochotę wyjść na zewnątrz. Kosztuje to człowieka zbyt dużo wysiłku i cennej energii.
Urzędy, banki, szkoły, przeważająca część sklepów i prywatnych firm niebawem zamknie swoje podwoje - nierzadko z głośnym łoskotem zasuwanych przeciwsłonecznych okiennic i markiz. Kto musi, zostaje w biurze przy drugiej szklance mrożonej kawy i klimatyzacji pracującej na pełnych obrotach. Większość ludzi jednak jest już myślami przy zastawionym obiadem stole i przy popołudniowej relaksie. Trzeba dobrze odpocząć by wraz z zachodem słońca ponownie otworzyć handlowe i usługowe biznesy, gdy ulice znów zapełnią się ciżbą przechodniów.