środa, 30 września 2015

Latarnia morska - Faros

Jedna z najstarszych zachowanych latarni morskich w basenie Morza Śródziemnego, a być może i na świecie. Latarnia, która nigdy nie miała swojego latarnika. Jej smukła sylwetka nieprzypadkowo przypomina minaret. Czas i czasy nie zawsze obchodziły się z nią łaskawie. Na przestrzeni pięciu wieków swojego istnienia doświadczyła naprawdę wiele. Okresy świetności przeplatały się z momentami całkowitego spustoszenia i zapomnienia. 



Po grecku na latarnię mówi się "faros" (gr. φάρος - latarnia), co nawiązuje do egipskiej wysepki Faros, na której w starożytności znajdował się  jeden z siedmiu Cudów Świata: aleksandryjska latarnia morska z Faros. Co ciekawsze, słowo "faros" występuje do dnia dzisiejszego w kilku współczesnych językach europejskich: "faro" - w języku hiszpańskim i włoskim, "phare" - we francuskim, "farol" - portugalskim, "fyr" - norweskim i duńskim, a w rosyjskim - "фара").




"Faros" z Chania obecnie perfekcyjnie wkomponowuje się w trójwymiarową panoramę starego, poweneckiego portu. Stoi na jego północnej stronie - na samym końcu długiego, kamiennego falochronu. Emanuje spokojem, majestatem, niezłomnością. Jednakże w odróżnieniu od innych latarni ma w sobie coś filigranowego, subtelnego i delikatnego. Coś na wzór architektonicznej Mona Lisy. U dołu zwalista, sztywna i trochę staroświecka. Im wyżej tym więcej uroku osobistego, dozy łagodności i ciepła. Podobnie jak Mona Lisa swym uśmiechem dyskretnie flirtuje ze spojrzeniami spacerowiczów. Wraz z nastaniem zmroku cudownie ożywia i z wysokości 21 metrów rzuca na 7 mil snop ciepłego światła, ukazując przy tym rytmiczne bicie swojego czerwonego serca. 



Latarnia morska jak głowa rodziny stoi na straży portu; jak matka daje nadzieję, czułość i opiekę; jak dobry przyjaciel podaje pomocną dłoń i wskazuje drogę. Jest piękna o każdej porze dnia i roku. Zawsze troche inna. Niepowtarzalna. Jakby wszystko wokół działo się właśnie dla niej. Jakby wpływające kutry i jachty miały tylko jej dotrzymywać towarzystwa. Albatrosy czesać włosy. Zachody słońca obsypywać zalotnym różem. Zimowy wiatr opowiadać o najzuchwalszych wyprawach morskich, piratach i dzielnych marynarzach, a gwiazdy nucić nocne kołysanki wprost do jej żarzącego się czerwienią serca.




Około 1600 roku zbudowali ją panujący wówczas nad wyspą Wenecjanie, by sprawniej i bezpieczniej prowadzić handel morski, który napędzał ich potęgę. Latarnię skonstruowano z mistrzowsko ociosanych bloków jasnobeżowego piaskowca, tych samych, które posłużyły do wzniesienia doków, molo oraz murów obronnych wokół całego ówczesnego miasta. Wenecka latarnia była o wiele niższa i znacznie bardziej przysadzista niż obecnie. Na jej szczycie rozpalano ognisko, w którym płonęło drewno i żywica. Od jej podstawy do przeciwległego krańca portu, w którym znajduje się do dnia dzisiejszego fort Firka, w razie ataku ze strony obcej floty umieszczano gruby żelazny łańcuch torujący wejście do portu.




Gdy Kreta przeszła w ręce Imperium Osmańskiego, Turcy pozostawili na pastwę losu nie tylko latarnie morską, ale i cały port w Chania, uważając go za zbyt płytki i niefunkcjonalny. Do transportu morskiego używano Zatoki Souda i powstałego tam nowego ośrodka portowego. Latarnia morska niszczała, nabierała niebezpiecznego przechyłu, aż podobno została przewrócona w czasie jednego ze wściekłych sztormów w XVIII wieku, jednakże informacji tej nie potwierdza większość źródeł. 
Po 200 latach, zwierzchnictwo nad wyspą przechodzi w ręce Egipcjan (jako nagroda za niesienie  tureckiemu sułtanowi pomocy w tłumieniu greckiego powstania z 1821 roku na Peloponezie i Krecie). Regent Egiptu, Mahmet Ali, dostrzega nieodzowną potrzebę odbudowy portu w Chania dla gospodarczego ożywienia miasta i całego regionu. Bez najmniejszej zwłoki zarządza odmulenie i pogłębienie dna portu, remont doków i odbudowę wieży latarnii morskiej na solidnej i dobrze zachowanej weneckiej podstawia. Choć Arabowie panowali na Krecie tylko 10 lat (1830 - 1840) pozostawili po sobie oryginalną budowlę w kształcie smukłego minaretu podzielonego na trzy części: najniższą ośmiokątną, środkową szesnastokątną i najwyższą cylindryczną. 
Niestety i ona uległa poważnemu zniszczeniu, gdy 100 lat później samoloty niemieckie rozpoczynając inwazję na Kretę kilkakrotnie zbombardowały stare miasto i port w Chania. Od 1941 do 1945 światło latarni ponownie zgasło. Jak by tego było mało, w 1962 roku w wenecką podstawę uderza transportowiec "Afovos", czego skutkiem jest odpadnięcie części muru od północnej strony. Również od wewnątrz latarnia musi zostać wzmacnia specjalnymi żelaznymi obręczami i wspornikami, gdyż zaczyna od dłuższego czasu łapać niebezpieczny nachył. Ostatnia renowacja latarni ma miejsce w 2007 roku. Dzięki niej emblemat miasteczka Chania po pięciu wiekach znów wygląda jak "nowonarodzony". 



W ostatnich dekadach latarnię obsypuje deszcz fleszy oraz dźwięków otwierających się migawek aparatów i smartfonów. Chyba nie ma człowieka, który będąc w starym porcie w Chania, nie zrobiłby choć jednego zdjęcia tej latarni morskiej. Osoba, która uwieczniła ją na fotografiach chyba tysiąckrotnie, to autor fan page'a Chania Crete by Nikos. Każda fotka latarnii wenecko-egipskiej zgarnia około 1000 polubień. Czy kiedykolwiek jej motyw się komukolwiek znudzi? Zobaczcie sami i oceńcie. A dzięki uprzejmości pana Nikosa, zamieszczam poniżej kilka ujęć (a chciałoby się wszystkie!), wybranych z bezliku - za co składam serdeczne podziękowania.


W letni dzień. Autor: Chania Crete by Nikos.



Przechadzka. Autor: Chania Crete by Nikos.


Nadchodzi sztorm. Autor: Chania Crete by Nikos.



Pożegnanie dnia. Autor: Chania Crete by Nikos.


W bursztynie. Autor: Chania Crete by Nikos.













Nocne pogawedki. Autor: Chania Crete by Nikos.


Nocne życie. Autor: Chania Crete by Nikos.

















Latarnia morska, architektoniczna "persona" miasteczka Chania, jest nie tylko nagminnie uwieczniana we współczesnych fotokadrach. Jest również bardzo popularnym tematem, który można znaleźć w wielu publicznych i prywatnych miejscach. Wystarczy trochę się rozejrzeć, a pewnie smukła postać latarni sama wpadnie Wam w oko to tu to tam. Być może będą to stare zdjęcia w sepi (łeb w łeb z Żelaznymi Wrotami Wąwozu Samaria) w jednej z restauracyjek w miejskiej hali targowej...

etykieta na butelce ouzo rodem z Chania...


wrześniowa strona tegorocznego kalendarza...



pocztowy znaczek... 


bilet wstępu z ekspozycją repliki łodzi minojskiej...



a może malunek na ścianie skromnego domku, znajdującego się w podgórskiej okolicy, aż 18 kilometrów od weneckiego portu miasteczka Chania... 


Nie dziwi to nikogo. Latarnię morską wszyscy kochają i czują do niej duży sentymeny. Nie zważają na fakt, że przypomina minaret i że postawili ją dawni najeźdźcy: Wenecjanie i Arabowie. Jak powiedział jeden z moich rozmówców, jest częścią historii i dorobku kulturowego, których nie wolno wypierać się, ani przekłamywać.




"Faros" z Chania może wciąż nauczyć nas wielu rzeczy. Usiądź gdzieś w pobliżu, a na pewno zasłyszysz kilka niesamowitych opowiastek, o tym jak historia kołem się toczy: jak raz się jest panem, a raz poddanym; jak rodzą się imperia, które zostają starte z map przez nowe potęgi; a może dowiesz się czym jest niezłomność i duma, znajomość swoich korzeni oraz poczucie, że ma się miejsce na ziemi, do którego chce się zawsze wracać. Dobrze mieć swoją latarnię, która wskazuje drogę do bezpiecznej przystani lub przypomina o wyznaczonym celu, nieprawdaż?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz