środa, 8 czerwca 2016

Chania - wenecka uwodzicielka

Kolejny wywiad z kolejnym gościem. Jest nim Edyta mieszkająca od 27 lat w Niemczech, która przyznaje otwarcie, że od 7 lat stała się Kretomaniaczką. Co gorsze, dała się zbałamucić weneckiej uwodzicielce. To właśnie o tym niebezpiecznym związku będziemy teraz rozmawiać.

Kolory Krety: Nie ma dla Ciebie pobytu na Krecie bez obowiązkowego odwiedzenia “weneckiej uwodzicielki”... i to co najmniej dwa, trzy razy. Zdradź nam o jakim miejscu na mapie Krety w taki sposób napisałaś w fejsbukowej grupie Kretomania. 

Edyta Szulik: Myślę, a nawet jestem tego pewna, że wszyscy wielbiciele Krety już teraz doskonale wiedzą, że chodzi mi o przepiękną, czarującą Chanię. Prawie każdy, kto ją chociaż raz zobaczył, musi do niej wracać, chociażby myślami czy wspomnieniami. Ja na szczęście należę do tych szczęśliwców, którym udaje się ją kilka razy w roku odwiedzać. Cóż..., w moim przypadku Chania to miłość od pierwszego wejrzenia, a jako, że w uczuciach jestem bardzo stała, to myślę, że to miłość na całe życie :)


Panorama Starego Portu i bohaterka wywiadu, Edyta Szulik. Fot. Roman Szulik.

Kolory Krety: Miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie miłość od pierwszego spotkania z Kretą. Kreteńska przygoda twojej rodziny zaczęła się od miejscowości Hersonisos koło Heraklionu. I jakie masz stamtąd wspomnienia?

Edyta Szulik: Moje wspomnienia z pierwszych wakacji na Krecie wcale nie są złe. Wręcz przeciwnie. Już wtedy byłam pod ogromnym wrażeniem tej wyspy, jej uroku, mieszkańców, jedzenia, klimatu... Mieszkaliśmy wtedy w hotelu “King Minos Palace", w którym to spotkaliśmy się z taką serdecznością personelu, jakiej do tej pory nie przeżyliśmy, podróżując po innych krajach. Tylko to miasto... czegoś mi tu brakowało.... Nie spełniało do końca moich wyobrażeń o prawdziwej Krecie, tej wyspie, która była kolebką kultury i cywilizacji...Tym miejscem, które sobie wyobrażałam, czytając grecką mitologię. Hersonissos to typowa miejscowość turystyczna. Jej układ przestrzenny skupia się na jednej głównej ulicy biegnącej wzdłuż wybrzeża, a dodatkową atrakcją jest biegnąca do niej równolegle, przy samej linii morza promenada. Ponieważ stoi tu sklep na sklepie, hotel na hotelu, a domów mieszkalnych praktycznie brak, widać, że jest to typowy twór turystyczny nastawiony na turystykę masową. Do tego jest tu bardzo głośno i tłoczno. Słychać tu więcej angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego niż greckiego.... Jako że mieliśmy wynajęty samochód, mogliśmy poruszać się po wyspie i odkrywać inne miejsca jak Agios Nikolaos, zatoka Mirebello, Ierapetra, wyspa Chrissi, Rethymnon i wreszcie Chania. Tak, wtedy już wiedziałam, że moje następne wakacje to będzie... zachodnia Kreta, w rejonie Chanii.


Latarnia morska weneckiego portu w Chanii - symbol miasta. Fot. Roman Szulik.

Kolory Krety: Zgadzam się całkowicie z tym co piszesz. Tylko niektórzy turyści to lubią i w takich miejscach zostają, inni poszukują bardziej autentycznych zakątków. Zatem za drugim podejściem zakotwiczyliście już w rejonie zachodniej Krety?

Edyta Szulik: Tak, drugie nasze wakacje na Krecie,to już była Kreta zachodnia. Był to bardzo dobrze przemyślany wybór. Bardzo ważnym faktorem tego wyboru była oczywiście chęć przebywania w bliskości miasta Chania, które już przy pierwszej wizycie skradło nasze serca. Dużo też wtedy czytałam na temat Krety i przypomniałam sobie także ważne fakty historyczne. Zaintrygował mnie fakt, że to właśnie w tej części wyspy powstawały jedne z pierwszych osad! A miasto Chania pełniło rolę stolicy wyspy aż do 1971 roku. Poza przepięknym miastem Chania, region ten oferuje także w dużej części malowniczą, niezniszczoną przez człowieka przyrodę i stwarza wspaniałe warunki do aktywnego wypoczynku. Dlatego to właśnie tu postanowiliśmy spędzić nasze następne wakacje.